niedziela, 1 września 2013

Bonus piąty

Wiem, że mnie kochacie

1. Uczulona na psa
— Uch, co za…
Pansy Parkinson tupnęła ze złością zgrabną nóżką obutą w srebrny sandałek od Chanel, wpatrując się w drzwi salonu. Domowy skrzat Malfoyów pisnął cicho i skulił się za wysokim, szklanym kloszem białych róż, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi. Mocno zaabsorbowana była opracowywaniem planu wymyślnych tortur, którym podda białowłosego, gdy dorwie go w swoje ręce.
Draco Malfoy był kompletnie nieodpowiedzialnym, nieszanującym pracy innych, rozpieszczonym małym księciem, który chciał mieć wszystko podane na srebrnej tacy bez odrobiny własnego wkładu. Po co się męczyć, skoro inni zrobią to za ciebie? Pansy aż zatrzęsła się z oburzenia, zaciskając pięści. Ale czemu tu się dziwić, miał przynajmniej dwa powody, żeby sądzić, że cały świat będzie tańczył, jak on mu zagra. Po pierwsze, spłodził go i wychował Lucjusz Malfoy, uosobienie rozpusty i przekonania o własnej wielkości, po drugie zaś, białowłosy przez całe życie przyjaźnił się z Blaise’em Zabinim. Z Zabinim, który zawsze miał w głębokim poważaniu cały świat, a już zwłaszcza żyjących na nim ludzi. Pansy prychnęła ze złością. Ha! Święty Zabini z tym swoim stoickim spokojem, wielkim znudzeniem i luzackim stylem, krzyczącym: „Patrzcie, jaki ja jestem cool! Ale nic mnie to nie obchodzi”. Uch, jak ona go nie cierpiała!
Tak, to wszystko była tylko i wyłącznie wina Zabiniego, Pansy była o tym przekonana. Dlaczego nikt do tej pory nie zauważył, że to ten piekielny wilkołak miał zły wpływ na Dracona, a nie odwrotnie? Udając brak zainteresowania, wtykał wszędzie ten swój zgrabny nochal i zawsze miał coś do powiedzenia, najczęściej ze złośliwym rozbawieniem, uważając, że jest zabawny. Rzucał wokoło kiepskimi żartami i żądał, żeby wszyscy traktowali go jako najbardziej wyluzowanego i zdystansowanego do rzeczywistości czarodzieja w dziejach. Cholerny Zabini. Po cholerę przeżył ten atak wilkołaka? Draco może i trochę by pocierpiał po stracie kumpla, ale w końcu to Malfoy, więc szybko by mu to przeszło. Malfoyowie nie mieli zwyczaju przywiązywać się zbytnio do ludzi. Pansy z kolei miałaby teraz święty spokój.
Nic straconego.
Pansy nagle uśmiechnęła się paskudnie, przez co skrzat zatrwożył się jeszcze bardziej i schował za kanapą, że wystawały zza niej tylko jego owłosione końcówki jego ogromnych uszu. Dziewczyna wyjęła różdżkę i z jej pomocą zaczęła ustawiać wysokie klosze z bukietami kwiatów, wesoło nucąc pod nosem.

Zauważono: P.P. opuszcza rezydencję przy Upper Brook Street z niewróżącym nic dobrego uśmiechem. Planujesz kolejną wielką akcję, P.?

2. Ptaszek w potrzasku
Odkąd Friderick Nott został śmierciożercą, czyli od jakiegoś miesiąca, jego życie zupełnie się skomplikowało. Jakby do tej pory było proste… Chłopak coraz rzadziej bywał w rodzinnym domu (znaczy, dworze), a gdy już musiał zostać tam na dłużej, wymykał się do swojego pokoju jeszcze w trakcie posiłków, tłumacząc się zmęczeniem i bólem głowy, i nie wychodził stamtąd pod żadnym pozorem.
Ojca rozpierała duma, pierwszy z jego synów dostąpił zaszczytu. Rick unikał go na wszelkie możliwe sposoby. Bał się śmiertelnie, że ojciec zacznie wypytywać go o zadania od Czarnego Pana i nie będzie potrafił nic powiedzieć.
Bo nie było żadnych zadań, chwała Merlinowi.
Rick był przerażony, zupełnie jak wtedy, gdy umierała matka. Wplątano go w coś, czego nie chciał, czego nie pojmował i z czym się nie zgadzał. Nawet nie chodziło o to, że to było złe i ogólnie sprzeczne z jego własnymi poglądami. Rick po prostu nie umiał być bezwzględny. Nie potrafił być ani bezwzględnie oddany Mistrzowi, ani bezwzględnie morderczy, ani nawet tak bezwzględnie głupi, żeby nie zdawać sobie sprawy, że to wszystko było po prostu ZŁE. Albo bezwzględnie obojętny na to wszystko jak Malfoy, który przecież siedział w tym głębiej, a przy tym, tak samo jak on, nie do końca z własnej woli. Tak przynajmniej mówiono, bo białowłosy nigdy ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził.
Tylko że Malfoy był Malfoyem, zawsze w glorii chwały i zawsze doskonały w każdym calu, natomiast on był jedynie małym nieśmiałym Nottem, który bał się własnego cienia i wciąż nie potrafił wyznać ojcu, że był gejem. Wyłącznie Malfoy ratował Ricka przed wydaniem się przez Mrocznym i śmiercią w męczarniach.
— Pieprzony Malfoy — sapnął do siebie.
Draco jak zawsze był idealny. Nott czasem wyobrażał go sobie na jednej z tych jego wielkich i tajemniczych misji od Mrocznego, o których szeptano, jednak nigdy nie mówiono głośno. Wyobrażał sobie Malfoya, który po zabiciu Merlinowi ducha winnego mugola, nonszalancko ogarniał włosy do tyłu, poprawiał mankiety koszuli i wychodził, pozostawiając za sobą jedynie zapach obłędnie drogiej wody kolońskiej. Tak, to byłoby bardzo w stylu tego dupka. Zawsze mieć klasę i styl.
I jeszcze ta impreza. Rick z niechęcią spojrzał na eleganckie zaproszenie w prostej, kremowej kopercie, które z daleko pachniało stylem Pansy Parkinson. To było lekkie przegięcie, urządzać imprezę w TYM czasie. Na zaproszeniu napisano, że to przyjęcie z okazji siedemnastych urodzin Morgenstern, jednak dla Ślizgonów każda wymówka była dobra. Nott pokręcił głową. Mieli wojnę, Czarny Pan żądał ich duszy i ciała, a Malfoy imprezował. Cały on – wino, kobiety i śpiew.

Zauważono: R.T. kręci nosem nad zaproszeniem na imprezę stulecia. Pochłonęły cię „wyższe sprawy”, R. i ślizgońskie życie już przestało cię interesować?

3. Niedoszła królowa
Daphne Greengrass siedziała właśnie przed toaletką i malowała oczy czarną kredką, gdy jej idealna młodsza kopia gwałtownie wtargnęła do pokoju. Starsza z sióstr Greengrass drgnęła, gdy drzwi z hukiem uderzyły w ścianę i przypadkiem włożyła sobie kredkę do oka. Syknęła boleśnie. Spojrzała ze złością w lustrze na Astorię, która w butach wskoczyła na jej łóżko i z podekscytowania podskakiwała na miękkim materacu.
— O co ci znów chodzi? — zapytała starsza z dziewczyn, wycierając wacikiem czarną smugę ciągnącą się od kącika lewego oka aż do lewej brwi.
Astoria pomachała jej kremową kopertą.
— Też dostałaś, prawda? Prawda? — piszczała, skacząc na łóżku jak piłeczka, co nie wypadało dziewczynie z jej pozycją społeczną. — Och, na pewno dostałaś, w końcu przyjaźnisz się z Pansy. Nigdy nie byłam na żadnej organizowanej przez nią imprezie. Ani tym bardziej w londyńskiej rezydencji Malfoyów — dodała po chwili namysłu, zeskakując na podłogę i siadając.
— Nikt nigdy nie był w londyńskiej rezydencji Malfoyów, Tori.
Daphne udawała niewzruszoną, ale w środku cała aż się gotowała i to wcale nie z podniecenia. Nie dalej jak dwa dni temu także dostała eleganckie zaproszenie w identycznej kremowej kopercie i była tak samo podekscytowana, jak młodsza siostra. Przynajmniej dopóki wczoraj wieczorem nie wpadły do niej Ollie Moon i Mandy Blocklehurst z porcją najświeższych plotek.
Wieść głosiła, że kilka dni temu Kathie Selwyn udała się wczesnym rankiem do mugolskiego Londynu po sukienkę od Versace robioną na zamówienie na ślub kuzynki. Gdy przechodziła przypadkiem Upper Brook Street (Daph nie wierzyła w to „przypadkiem”, bo Kathie od dawna miała nadzieję, że uda się jej tam kiedyś zajrzeć), zauważyła Dracona Malfoya i Corny Morgenstern opuszczających razem rezydencję Malfoyów. Wymiętych i niewyspanych. Podobno Kathie zapierała się, że trzymali się za ręce i tylko dlatego poszła za nimi do Hyde Parku, żeby ujrzeć, jak całowali się namiętnie w jednej z alejek, zanim każde deportowało się w swoją stronę. Ollie miała wypieki na twarzy, gdy relacjonowała opowieść Selwynówny, zaś Mandy kiwała się w przód i w tył jak na jakichś prochach.
Daphne wciąż nie mogła w to uwierzyć i powtarzała sobie w kółko, że to  po prostu niemożliwe. Draco Malfoy i Corny Morgenstern? Merlinie!

Zauważono: A.G. i D.G. wspólnie wybierają się na imprezę, jednak D. wygląda, jakby szła na ścięcie. Chyba straciłaś swoją szansę na księcia z bajki, D.

4. Młodsza siostra
Astoria Greengrass nie miała bladego pojęcia, dlaczego jej siostra była taka niezadowolona z przyjęcia, ale ona sama nie miała zamiaru wybrzydzać. To była jej pierwsza ślizgońska impreza w życiu. Anie Gibbon i Kathie Selwyn mówiły, że to miała być impreza stulecia i nic nie mogło popsuć jej humoru. Nawet ostatnia wiadomość Kathie, że Draco Malfoy (ten wspaniały idealny Draco Malfoy!) oraz Corny Morgenstern chodzili ze sobą.
Torii była zaskoczona. W końcu Malfoy miał opinię złego chłopca, a z Corny to taka cnotka zawsze była – nie dość, że ubrana jak zakonnica, to jeszcze wciąż z nosem w książkach. Astoria nie przypominała sobie, żeby Morgenstern spotykała się z jakimś chłopakiem od pamiętnego wypadku z Averym na czwartym roku, gdy na jednej z imprez w lochach Cas zaczął ją obłapiać. Potem Corny upokorzyła go przed całą szkołą. Hm, chociaż nie, na piątym roku spotykała się przez jakiś czas z jednym takim Krukonem – jak mu było? McDonald? Nie, McDougal – ale zdawało się, że dość szybko to się skończyło. Corny była trochę tak jakby Granger w ślizgońskim wydaniu, zakochana w książkach kujonka zupełnie nieznająca się na modzie. I wciąż była DZIEWICĄ. Torii nie mogła zrozumieć, jak jej się to udało, skoro prawie przez całą dobę przebywała w towarzystwie Dracona.
Draco. Astoria lubiła o nim myśleć. Nigdy się z nim nie spotykała, nigdy się nawet do niego nie zbliżyła, bo Daphne pilnowała jej niczym smok obronny, ale Torii lubiła o nim myśleć. Niekiedy wyobrażała sobie, jak to by było, gdyby się z nim spotykała. Tak jak Daph, która sypiała z nim raz na jakiś czas, ale jak cały czas jej powtarzała, zupełnie bez zobowiązań. Astoria wcale w to nie wierzyła, bo wiedziała, że jej starsza siostra podkochiwała się w Malfoyu. Jak zresztą połowa dziewczyn ze szkoły. Torii też się w nim kochała, nic w tym odkrywczego. Kilka razy posunęła się jednak dalej w swoich imaginacjach i zaplanowała małżeństwo z nim. Pani Astoria Malfoy – to brzmiało tak wspaniale. Oboje pochodzili ze starych rodów czystej krwi, więc nie było to niemożliwe. Widziała ich dokładnie oczami wyobraźni – wzięliby ślub jak z bajki, ona w bieli, on w idealnej czarnej szacie, a po cudownym miesiącu miodowym zamieszkaliby w Malfoy Manor, urodziłby im się uroczy synek, kropka w kropkę jak Draco i byliby szczęśliwi. A przynajmniej ona byłaby szczęśliwa. Ktoś taki jak Draco nie bywał uśmiechnięty i szczęśliwy.
Dlaczego spotykał się z Morgenstern? Może szuka wrażeń? Może znudziły mu się dziewczyny gotowe na każde jego skinienie i postanowił poszukać nowych wyzwań? Uwiedzenie córki nowego dyrektora na pewno do nich należało.

Zauważono: A.G. planuje uwolnić się od wpływu starszej siostry i zrobić wielkie wejście na salony. Obyś się nie potknęła o czerwony dywan, A.

5. Idol
Theodorick Nott wręcz nie mógł się doczekać wielkiego przyjęcia. Imprezy stulecia. Jego brat nie wykazywał zainteresowania, ale Theo mało to obchodziło. Czekał na ten dzień od początku wakacji. Nie mógł uwierzyć, że śmierciożerstwo pochłonęło Malfoya tak bardzo, że przestał imprezować. To był Malfoy, jego nie można było zreformować. Trochę trudno było przyjąć do wiadomości, że teraz chodził z Corny „na serio” i przestał interesować się innymi dziewczynami, ale nie przeszkadzało to przecież w imprezowaniu. Corny była może wielką cnotką, ale mimo wszystko nie była święta. Życie Dracona Malfoya to wino, kobiety i śpiew, jak mawiał Rick. Nawet Corny musiała się przecież do tego dostosować, prawda?
Theo zawsze wiedział, że Draco był inny niż wszyscy. Ktoś taki nie mógłby być przeciętny. Draco Malfoy był doskonały i na tym świecie nie istniał nikt, kto mógłby się z nim mierzyć. Nott trochę mu zazdrościł. Malfoy miał wszystko – nazwisko, pieniądze, urodę i pewność siebie, a teraz też super dziewczynę, której nie udało się zdobyć nikomu innemu. Laski na niego leciały, jakby miał w sobie jakiś magnes. Zapytany o niego, nikt nie mógł powiedzieć: „Malfoy? A jest taki jeden w Hogwarcie, ale za bardzo nie wiem, który to.” Ludzie albo go uwielbiali, albo nienawidzili, ale nikomu nie był obojętny. Jedni mówili: „Malfoy to dupek i wredny Ślizgon”, inni: „Ach, Malfoy, jest doskonały w każdym calu”. Każdy go znał, każdy o nim wiedział, każdy miał na jego temat jakąś opinię, dobrą lub złą, ale miał. A o Theo najwyżej mogli powiedzieć: „Nott? A to tamten Ślizgon, co kręci się wciąż w pobliżu Malfoya”. Malfoy zawsze miał wszystko, a Theo ledwie ochłapy z tego, co zostało. Bardzo irytujący fakt.
Chciałbym być tak jak on, pomyślał młodszy z braci Nott po raz tysięczny tego dnia wyciągając eleganckie zaproszenie z koperty i czytając je, choć znał już na pamięć każdą linijkę. Chciałbym być szalenie przystojny, obrzydliwie bogaty i niesamowicie pewny siebie, tak jak Malfoy. Draco wiedział, że dziewczyny leciały na niego i wykorzystywał to do granic możliwości. Wiedział, że miał złą opinię i że dzięki temu mógł robić wszystko, co mu się podobało, bo i tak to nic nie zmieni. On to wiedział i przez to był tak cholernie fascynujący.
A Theo nie dorastał mu do pięt. Nie potrafił być taki jak on, choć wciąż tak bardzo się starał. Nie był taki wyluzowany i obojętny na zdanie innych na swój temat, nie potrafił traktować dziewczyn jak zabawki, nie wiedział, jak robić, żeby nauczyciele (wyłączając McGonagall – akurat jej nic nie ruszało) przymykali oko na brak pracy domowej. Nie był Malfoyem.

Zauważono: T.N. znów siedzi nad zaproszeniem, zastanawiając się, jak zwrócić na siebie uwagę. Może powiesisz sobie zdjęcie D.M. nad łóżkiem, T.?

6. Zdumiona i zrozpaczona
Katherine Selwyn była załamana.
Od chwili, gdy ujrzała w Londynie Dracona Malfoya i Corny Morgenstern razem, CAŁUJĄCYCH SIĘ, nie mogła myśleć o niczym innym. To była tragedia, jej świat legł w gruzach, życie nie miało już sensu. Malfoy i Morgenstern? Malfoy i ta… ta… ta DZIEWICA? To w ogóle nie trzymało się kupy. Co on w niej widział?
Kathie od zawsze wiedziała, że była ładna. Wiedziała też, że kiedyś wyjdzie za mąż za Dracona Malfoya i zostanie wielką damą. To było jej przeznaczenie. A teraz widziała jego w objęciach tej niepotrafiącej dopasować butów do sukienki cnotki, CÓRKI SNAPE’A, który był może wspaniałym nauczycielem, ale nie dbał o higienę osobistą. Malfoy spotykał się z córką kogoś takiego. Nawet nie miała dobrego nazwiska, nie mówiąc nic o pochodzeniu. Kathie była czystej krwi. Była ładna, ze starego rodu, dobrze wychowana i znająca się na modzie. A on wolał tę małą… małą… Ughr! Nie potrafiła nawet znaleźć określenia.
Była załamana. Gdyby ktoś jej o tym powiedział, nie uwierzyłaby. No proszę was, Draco i Morgenstern? JEJ Draco i Morgenstern? Nie ma mowy. Ale widziała to na własne oczy i musiała uwierzyć.
— Zdechnij! — krzyknęła do Morgenstern uśmiechającej się ze zdjęcia szóstego roku zrobionego z okazji egzaminów.
Selwyn zmięła je i wrzuciła do ognia płonącego w kominku. Nie mogła na nie patrzeć, nie mogła patrzeć na tę uroczo uśmiechniętą zakonnicę od siedmiu boleści. Ha! Taka z niej wielka Dziewica Slytherinu. Kathie założyłaby się teraz o sto galeonów, że tak naprawdę Morgenstern od początku polowała na Malfoya. To do niej podobne. W końcu po tym, jak dwa lata temu potraktowała biednego Casa Avery’ego można było się po niej wszystkiego spodziewać. Takim jak ona nigdy nie można było ufać, atakowały w najmniej spodziewanym momencie, jak wąż, z ukrycia. Wielka Święta Dziewica. Nie bez przyczyny była Królową Węży.
Kathie zawsze trochę (odrobinę!) zazdrościła Morgenstern. Dziewczyna była w pewien sposób ładna i urocza. Nie znała się na modzie i wciąż chodziła ubrana na czarno, jakby zmarła jej połowa nieistniejącej rodziny, ale była nawet ładna, a faceci na nią lecieli. W zeszłym roku były nawet zakłady, któremu z nich uda się uwieść Corny do końca roku, ale żaden nie dotarł nawet do drugiej bazy. Cnotka nad cnotkami, a po sposobie, w jaki Malfoy ją dotykał Kathie łatwo odkryła, że on na pewno zaliczył home run [1]. Malfoy zawsze miał wszystko, czego chciał.

Zauważono: K.S. widziała dużo więcej, niż chciałaby zobaczyć i nie potrafi teraz tego zapomnieć. Przykro nam, K., trzeba było nie podglądać.

[1] Home run – odbicie piłki w baseballu, po którym pałkarz zdobywa wszystkie cztery bazy i tym samym punkt dla swojego zespołu.

7. Wyeliminowany z gry
Caspian Avery z wściekłością zmiął w kulę kremową kopertę i rzucił ją pod łóżko. Przykrył twarz poduszką, po czym wycharczał w nią litanię przekleństw w kilku językach, dając tym samym upust swojej frustracji.
Wieść, że Malfoy i Morgenstern chodzili ze sobą, obiegła lotem błyskawicy wszystkich Ślizgonów, a potem rozeszła się na pozostałych czarodziejów czystej lub półczystej krwi. To był temat miesiąca, jeśli nie roku. Połowa damskiej części szkoły opłakiwała na zawsze utraconego Malfoya, a Cas był zirytowany. Właśnie stracił niepowtarzalną szansę na przejście do legendy. Od jakichś dwóch lat po szkole chodziły zakłady, czy uda się komuś zdobyć wiano panny Corny Wielkiej-Dziewicy Morgenstern. Zwycięzca dostałby tysiąc galeonów i wieczną chwałę. A zdobył to oczywiście wielki Malfoy, który nigdy nie przegrywał.
Cas nie miał nic do Malfoya. Choć chłopak uważał, że jest najważniejszy na świecie i żądał od wszystkich, żeby traktowali go jak jakieś bóstwo, w gruncie rzeczy był jednak do zniesienia. Avery’ego drażniła ta jego doskonałość – nikt nie był taki idealny, ideały po prostu nie istniały. Tak myślał każdy, kto nie spotkał nigdy Dracona Malfoya. Zawsze dostawał wszystko, czego chciał, a teraz zabrał jeszcze źródło chwały i wiecznej pamięci. Cas nie był na tyle głupi, żeby wierzyć, że ten związek polegał jedynie na trzymaniu się za rączki i patrzeniu sobie w oczy. Malfoy przez cały szósty rok miał inną dziewczynę prawie co noc i myślenie, że spotykał się z Morgenstern jedynie dla duchowych wrażeń było objawem czystego kretynizmu. Corny właśnie przestała być Świętą Dziewicą Slythierinu. Umocniła za to swoją pozycję Królowej Węży.
Jakieś dwa lata temu Cas przez krótki czas chodził z Morgenstern. Związek ten zakończył się burzliwie, bo podczas jednej z imprez w lochach chłopak wypił trochę za dużo i obudziła się w nim zwierzęca strona natury. Dziewczyna dała mu w twarz, a następnego dnia poinformowała go, że z nimi koniec. Wtedy nazwał ją cnotliwą idiotką. Wieczorem na drzwiach wielkiej sali wisiał całkiem ładny kolaż ze zdjęć zrobionych w ostatniego Sylwestra i przedstawiających jego w różowym bikini jego kuzynki. Nie wiedział, jakim cudem Morgenstern zdobyła te zdjęcia, bo do tej pory uważał, że posiadał jedyne ich kopie, schowane głęboko na dnie szuflady w dworze Averych. Nigdy nie zadzieraj z Królową Węży.
Cas sięgnął po stojącą na nocnym stoliku butelkę Ognistej. Może w innym życiu, pomyślał, upijając pierwszy łyk.

Zauważono: C.A. w samotności zapija swoją wielką porażkę. Wygląda na to, że jednak nie przejdziesz do legendy, C.

8. Nastoletni wilkołak
Około południa obudził go podniesiony głos matki. Blaise Zabini otworzył jedno oko i popatrzył na drzwi swojej sypialni. Nie otworzyły się, ale matka nadal krzyczała, wyzywając kogoś od idiotów, łamag i darmozjadów. Blaise’owi przez chwilę zrobiło się żal nieszczęsnego skrzata, który miał pecha znaleźć się w strefie rażenia. Simone Zabini przechodziła właśnie nerwowy okres, wciąż nie mogąc znieść strasznego upokorzenia, jakim było porzucenie jej prawie przed ołtarzem przez narzeczonego. Pierwsze w historii. Blaise pomyślał, że chyba nie ostatnie.
Z wciąż zamkniętymi oczami wymacał dłonią swój zegarek leżący na nocnej szafce. Wskazywał dwunastą dwadzieścia cztery. Chłopak odłożył go byle jak na miejsce i przewrócił się na drugi bok. Leżąc, zastanawiał się, czy powinien już wstać. Nie miał nic do zrobienia na dziś, urodziny Corny były dopiero jutro, a do pełni zostało jeszcze półtorej tygodnia. Matka nadal krzyczała na skrzata.
Blaise westchnął i znów zapadł w sen.

Zauważono: B.Z. jak zwykle ma wszystko gdzieś. Tak trzymaj, B., jesteśmy z Tobą.

 

_______________

Zanim na dobre pogrążę się w jesiennej nostalgii i kampanii wrześniowej, postanowiłam dodać ten krótki tekst. Dawno nic tu nie było i aż tak głupio. Zajęłam się tysiącem spraw, a rozdział dwunasty nadal nieskończony. Obiecuję, że dodam go jeszcze we wrześniu, ale pewnie dopiero w drugiej połowie. Na razie macie krótki, lekki, nieco komediowy tekst. O Malfoyu, ale nie przez Malfoya. Tak dla odświeżenia spojrzenia na jego osobę.
A wszystkich chętnych zapraszam do zajrzenia na Kroniki Andalarskie. Powstaje tam moje nowe, całkowicie autorskie opowiadanie. Jego akcja dzieje się w "innym świecie", do którego nagle trafia nieco rozpieszczona Amerykanka "z wyższych sfer". Na razie dodałam tam jedynie prolog, ale wkrótce powinien pojawić się pierwszy rozdział. Serdecznie zapraszam.
Rozdział NIEBETOWANY! Znowu...

Całuję.
Wasza,

16 komentarzy:

  1. Fantastyczny bonus!
    W życiu nie czytałam czegoś bardziej oryginalnego. Masz niesamowity dar. Serio.
    Życzę weny i pozdrawiam,
    em.

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu się doczekałam!
    Na początek powiem, że rozbawiłaś mnie tym bonusem do łez.
    Szczególnie wspomnieniami Kate.
    Widać że jest zazdrosna o Corny i słusznie;)
    W fajny sposob też przedstawiłaś wszystkich bohaterów nie pomijając nikogo.
    I popieram Emersonn.
    Naprawdę kochana masz wielki talent kreowania cudownych bohaterów.
    Jestem z Ciebie bardzo dumna.
    I wspaniały szablon.
    Mam wrażenie, że u Ciebie żaden zbyt długo nie zagości.

    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten szablon na blogu jest już półtorej miesiąca i powoli rozglądam się już za czymś nowym ;)

      Usuń
  3. jestem z Twoim opowiadaniem od czasów polecenia 15 rozdziału na Onecie, ale dopiero teraz zdecydowałam się napisać komentarz :) historia Malfoya jest świetna,z niecierpliwością czekam na każdy rozdział :)
    ten bonus jest super ze względu na ironiczne komentarze w stylu moich ulubionych obserwatorek: Plotkary i A. z Pretty Little Liars :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej notce chodziło mi zwłaszcza o komentarze w stylu Plotkary, bo z tego serialu właśnie zaczerpnęłam pomysł na bonus. Cieszę się, że zaciekawiło Cię na tyle, że w końcu postanowiłaś się ujawnić :)

      Usuń
  4. O matko! Jak ja się uśmiałam przy tym bonusie xD. Co nie miara :D.
    Ten Dracon nie ma łatwego życia. Wszyscy o nim myślą i mówią... No i dlatego stale musi utrzymywać poziom, a ciężko jest być idealnym.
    No i te końcówki z "Gossip Girl" <3, *_*. W tym serialu jest postać Chucka Bassa i bardzo mi on czasami przypominał kogoś ze Slytherinu ;D. Powaznie!
    Pozdrawiam, Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ma to wszystko na własne życzenie. Niektórzy lubią, jak wszyscy o nich mówią, nawet jeśli nie mówią tego na głos albo się zapierają. Draco należy właśnie do osób, które kochają być na językach.

      Och, ja kocham Chucka! Chuck i Blair to najlepsza serialowa para, jaką miałam okazję oglądać na ekranie. Kochają się w tak idealny, nieprzesłodzony, a mimo to romantyczny sposób ;) I też często widziałam w Chucku pewnego Ślizgona ;p

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Draco wyznaje ideę "nie ważne jak będą mówili, ważne żeby mówili". Cały Draco... Nic dodać nic ująć.

      Chuck jest genialny! To jedyna postać jaka wyszła im idealnie w tym serialu! No i Blair wiecznie zagubiona, w cieniu Sereny. Po prostu Blair i Chuck jak dla mnie mieli zbyt podobne charaktery, bo jak tu wytrzymać tydzień bez intrygi na w NY? I to jeszcze będąc Chuckiem i Blair - no nie da się! Och Chuck byłby idealnym Ślizgonem <3 *_*

      Usuń
    3. Ja to kompletnie nie lubię Sereny, a już zwłaszcza w połączeniu z Nate'm. Brrr... Są okropni, oboje tacy dobrzy, delikatni i mdli. Nie to co Blair i Chuck ;) Sama Serena jest może jeszcze do zniesienia, taka żywa i naturalna mimo wszystko, ale też zbyt idealna. Blair idealna nie jest, wszystko musiała zdobyć właśnie intrygami i inteligencją, a nie uśmiechem i podlizywaniem się.
      A Chuck to Chuck. Bez niego nie byłoby tego serialu. W ogóle czytałam fragmentami książki z serii "Plotkara" i muszę przyznać, że serial podoba mi się bardziej właśnie z powodu kreacji Chucka. Bo ja lubię takich wrednych i zapatrzonych w siebie przystojniaków, ale w gruncie rzeczy zakochanych po uszy w swojej wybrance ;p

      Usuń
    4. I ja też! Serię "Plotkara" mam w domu, leży w szafce i zbiera kurz i... i kiedyś z pewnością zostanie przeczytana. Aktualnie nie nadszedł jeszcze jej czas. :)

      Usuń
    5. No cóż, mi książki leżały średnio, przeczytałam może dwie lub trzy, ale bez emocji. może dlatego, że Chuck jest tam całkiem inny. Obecnie zabrałam się za to za "Grę o tron" i pragę to przeczytać, bo mam w planach dobranie się do serialu, a chcę najpierw mieć wiedzę z książki. Najpierw słowo pisane, a dopiero potem obraz, jak powiedziała jedna z moich koleżanek ze studiów ;)

      Usuń
  5. Bardzo fajny blog znalazłam go niedawno i w niecały tydzień zapoznałam się z całą historią.Masz dar do pisania, blog jest oryginalny, lubię czytać twoje bonusy ,szczególne ten najnowszy w którym wykorzystałaś motywy z Plotkary czy pretty little liars(nawiasem mówiąc moich ulubionych seriali)Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało. Staram się wprowadzać nietypowe rzeczy, tak, żeby historia tchnęła nowością, a nie była typowym fickiem "Draco i piękna Ślizgonka oraz ich wielka miłość" ;) Bardzo dziękuję za miłe słowa.

      Ktoś mi może wytłumaczy, co to jest "Pretty little liars"? Nigdy tego nie widziałam na oczy, a jesteś kolejną osobą o tym wspominającą.

      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Pretty little liars" to serial młodzieżowy. Jeżeli podobała ci się Plotkara to on też powinien ci się spodobać. :)

      Usuń
    3. Aha, może kiedyś się skuszę ;) Właściwie "Plotkarę" oglądałam prawie wyłącznie dla Chucka i jego związku z Blair. Ale zwłaszcza dla Chucka.

      Usuń

Pod rozdziałami proszę zostawiać tylko komentarze na temat treści. Wszystko inne będzie traktowane jako spam, a na spam jest odpowiednia zakładka.