Wiem, że mnie kochacie
1. Uczulona na psa
— Uch, co za…
Pansy Parkinson tupnęła
ze złością zgrabną nóżką obutą w srebrny sandałek od Chanel, wpatrując się w
drzwi salonu. Domowy skrzat Malfoyów pisnął cicho i skulił się za wysokim,
szklanym kloszem białych róż, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi. Mocno
zaabsorbowana była opracowywaniem planu wymyślnych tortur, którym podda
białowłosego, gdy dorwie go w swoje ręce.
Draco Malfoy był
kompletnie nieodpowiedzialnym, nieszanującym pracy innych, rozpieszczonym małym
księciem, który chciał mieć wszystko podane na srebrnej tacy bez odrobiny
własnego wkładu. Po co się męczyć, skoro inni zrobią to za ciebie? Pansy aż
zatrzęsła się z oburzenia, zaciskając pięści. Ale czemu tu się dziwić, miał przynajmniej
dwa powody, żeby sądzić, że cały świat będzie tańczył, jak on mu zagra. Po
pierwsze, spłodził go i wychował Lucjusz Malfoy, uosobienie rozpusty i
przekonania o własnej wielkości, po drugie zaś, białowłosy przez całe życie
przyjaźnił się z Blaise’em Zabinim. Z Zabinim, który zawsze miał w głębokim
poważaniu cały świat, a już zwłaszcza żyjących na nim ludzi. Pansy prychnęła ze
złością. Ha! Święty Zabini z tym swoim stoickim spokojem, wielkim znudzeniem i
luzackim stylem, krzyczącym: „Patrzcie, jaki ja jestem cool! Ale nic mnie to
nie obchodzi”. Uch, jak ona go nie cierpiała!
Tak, to wszystko była tylko
i wyłącznie wina Zabiniego, Pansy była o tym przekonana. Dlaczego nikt do tej
pory nie zauważył, że to ten piekielny wilkołak miał zły wpływ na Dracona, a
nie odwrotnie? Udając brak zainteresowania, wtykał wszędzie ten swój zgrabny
nochal i zawsze miał coś do powiedzenia, najczęściej ze złośliwym rozbawieniem,
uważając, że jest zabawny. Rzucał wokoło kiepskimi żartami i żądał, żeby wszyscy
traktowali go jako najbardziej wyluzowanego i zdystansowanego do rzeczywistości
czarodzieja w dziejach. Cholerny Zabini. Po cholerę przeżył ten atak wilkołaka?
Draco może i trochę by pocierpiał po stracie kumpla, ale w końcu to Malfoy,
więc szybko by mu to przeszło. Malfoyowie nie mieli zwyczaju przywiązywać się
zbytnio do ludzi. Pansy z kolei miałaby teraz święty spokój.
Nic straconego.
Pansy nagle uśmiechnęła
się paskudnie, przez co skrzat zatrwożył się jeszcze bardziej i schował za
kanapą, że wystawały zza niej tylko jego owłosione końcówki jego ogromnych uszu.
Dziewczyna wyjęła różdżkę i z jej pomocą zaczęła ustawiać wysokie klosze z
bukietami kwiatów, wesoło nucąc pod nosem.
Zauważono: P.P. opuszcza rezydencję przy
Upper Brook Street z niewróżącym nic dobrego uśmiechem. Planujesz kolejną
wielką akcję, P.?
2.
Ptaszek w potrzasku
Odkąd Friderick Nott
został śmierciożercą, czyli od jakiegoś miesiąca, jego życie zupełnie się skomplikowało.
Jakby do tej pory było proste… Chłopak coraz rzadziej bywał w rodzinnym domu
(znaczy, dworze), a gdy już musiał zostać tam na dłużej, wymykał się do swojego
pokoju jeszcze w trakcie posiłków, tłumacząc się zmęczeniem i bólem głowy, i
nie wychodził stamtąd pod żadnym pozorem.
Ojca rozpierała duma,
pierwszy z jego synów dostąpił zaszczytu. Rick unikał go na wszelkie możliwe
sposoby. Bał się śmiertelnie, że ojciec zacznie wypytywać go o zadania od
Czarnego Pana i nie będzie potrafił nic powiedzieć.
Bo nie było żadnych
zadań, chwała Merlinowi.
Rick był przerażony,
zupełnie jak wtedy, gdy umierała matka. Wplątano go w coś, czego nie chciał,
czego nie pojmował i z czym się nie zgadzał. Nawet nie chodziło o to, że to
było złe i ogólnie sprzeczne z jego własnymi poglądami. Rick po prostu nie umiał
być bezwzględny. Nie potrafił być ani bezwzględnie oddany Mistrzowi, ani bezwzględnie
morderczy, ani nawet tak bezwzględnie głupi, żeby nie zdawać sobie sprawy, że
to wszystko było po prostu ZŁE. Albo bezwzględnie obojętny na to wszystko jak
Malfoy, który przecież siedział w tym głębiej, a przy tym, tak samo jak on, nie
do końca z własnej woli. Tak przynajmniej mówiono, bo białowłosy nigdy ani nie
zaprzeczył, ani nie potwierdził.
Tylko że Malfoy był
Malfoyem, zawsze w glorii chwały i zawsze doskonały w każdym calu, natomiast on
był jedynie małym nieśmiałym Nottem, który bał się własnego cienia i wciąż nie
potrafił wyznać ojcu, że był gejem. Wyłącznie Malfoy ratował Ricka przed
wydaniem się przez Mrocznym i śmiercią w męczarniach.
— Pieprzony Malfoy —
sapnął do siebie.
Draco jak zawsze był
idealny. Nott czasem wyobrażał go sobie na jednej z tych jego wielkich i
tajemniczych misji od Mrocznego, o których szeptano, jednak nigdy nie mówiono
głośno. Wyobrażał sobie Malfoya, który po zabiciu Merlinowi ducha winnego
mugola, nonszalancko ogarniał włosy do tyłu, poprawiał mankiety koszuli i
wychodził, pozostawiając za sobą jedynie zapach obłędnie drogiej wody
kolońskiej. Tak, to byłoby bardzo w stylu tego dupka. Zawsze mieć klasę i styl.
I jeszcze ta impreza.
Rick z niechęcią spojrzał na eleganckie zaproszenie w prostej, kremowej
kopercie, które z daleko pachniało stylem Pansy Parkinson. To było lekkie
przegięcie, urządzać imprezę w TYM czasie. Na zaproszeniu napisano, że to
przyjęcie z okazji siedemnastych urodzin Morgenstern, jednak dla Ślizgonów
każda wymówka była dobra. Nott pokręcił głową. Mieli wojnę, Czarny Pan żądał
ich duszy i ciała, a Malfoy imprezował. Cały on – wino, kobiety i śpiew.
Zauważono: R.T. kręci nosem nad
zaproszeniem na imprezę stulecia. Pochłonęły cię „wyższe sprawy”, R. i
ślizgońskie życie już przestało cię interesować?
3.
Niedoszła królowa
Daphne Greengrass
siedziała właśnie przed toaletką i malowała oczy czarną kredką, gdy jej idealna
młodsza kopia gwałtownie wtargnęła do pokoju. Starsza z sióstr Greengrass
drgnęła, gdy drzwi z hukiem uderzyły w ścianę i przypadkiem włożyła sobie
kredkę do oka. Syknęła boleśnie. Spojrzała ze złością w lustrze na Astorię, która
w butach wskoczyła na jej łóżko i z podekscytowania podskakiwała na miękkim materacu.
— O co ci znów chodzi? —
zapytała starsza z dziewczyn, wycierając wacikiem czarną smugę ciągnącą się od
kącika lewego oka aż do lewej brwi.
Astoria pomachała jej
kremową kopertą.
— Też dostałaś, prawda?
Prawda? — piszczała, skacząc na łóżku jak piłeczka, co nie wypadało dziewczynie
z jej pozycją społeczną. — Och, na pewno dostałaś, w końcu przyjaźnisz się z
Pansy. Nigdy nie byłam na żadnej organizowanej przez nią imprezie. Ani tym bardziej
w londyńskiej rezydencji Malfoyów — dodała po chwili namysłu, zeskakując na
podłogę i siadając.
— Nikt nigdy nie był w
londyńskiej rezydencji Malfoyów, Tori.
Daphne udawała
niewzruszoną, ale w środku cała aż się gotowała i to wcale nie z podniecenia. Nie
dalej jak dwa dni temu także dostała eleganckie zaproszenie w identycznej kremowej
kopercie i była tak samo podekscytowana, jak młodsza siostra. Przynajmniej dopóki
wczoraj wieczorem nie wpadły do niej Ollie Moon i Mandy Blocklehurst z porcją najświeższych
plotek.
Wieść głosiła, że kilka
dni temu Kathie Selwyn udała się wczesnym rankiem do mugolskiego Londynu po sukienkę
od Versace robioną na zamówienie na ślub kuzynki. Gdy przechodziła przypadkiem Upper
Brook Street (Daph nie wierzyła w to „przypadkiem”, bo Kathie od dawna miała
nadzieję, że uda się jej tam kiedyś zajrzeć), zauważyła Dracona Malfoya i Corny
Morgenstern opuszczających razem rezydencję Malfoyów. Wymiętych i niewyspanych.
Podobno Kathie zapierała się, że trzymali się za ręce i tylko dlatego poszła za
nimi do Hyde Parku, żeby ujrzeć, jak całowali się namiętnie w jednej z alejek, zanim
każde deportowało się w swoją stronę. Ollie miała wypieki na twarzy, gdy
relacjonowała opowieść Selwynówny, zaś Mandy kiwała się w przód i w tył jak na
jakichś prochach.
Daphne wciąż nie mogła
w to uwierzyć i powtarzała sobie w kółko, że to
po prostu niemożliwe. Draco Malfoy i Corny Morgenstern? Merlinie!
Zauważono: A.G. i D.G. wspólnie
wybierają się na imprezę, jednak D. wygląda, jakby szła na ścięcie. Chyba
straciłaś swoją szansę na księcia z bajki, D.
4.
Młodsza siostra
Astoria Greengrass nie
miała bladego pojęcia, dlaczego jej siostra była taka niezadowolona z
przyjęcia, ale ona sama nie miała zamiaru wybrzydzać. To była jej pierwsza
ślizgońska impreza w życiu. Anie Gibbon i Kathie Selwyn mówiły, że to miała być
impreza stulecia i nic nie mogło popsuć jej humoru. Nawet ostatnia wiadomość
Kathie, że Draco Malfoy (ten wspaniały idealny Draco Malfoy!) oraz Corny
Morgenstern chodzili ze sobą.
Torii była zaskoczona.
W końcu Malfoy miał opinię złego chłopca, a z Corny to taka cnotka zawsze była –
nie dość, że ubrana jak zakonnica, to jeszcze wciąż z nosem w książkach.
Astoria nie przypominała sobie, żeby Morgenstern spotykała się z jakimś
chłopakiem od pamiętnego wypadku z Averym na czwartym roku, gdy na jednej z
imprez w lochach Cas zaczął ją obłapiać. Potem Corny upokorzyła go przed całą
szkołą. Hm, chociaż nie, na piątym roku spotykała się przez jakiś czas z jednym
takim Krukonem – jak mu było? McDonald? Nie, McDougal – ale zdawało się, że
dość szybko to się skończyło. Corny była trochę tak jakby Granger w ślizgońskim
wydaniu, zakochana w książkach kujonka zupełnie nieznająca się na modzie. I wciąż
była DZIEWICĄ. Torii nie mogła zrozumieć, jak jej się to udało, skoro prawie
przez całą dobę przebywała w towarzystwie Dracona.
Draco. Astoria lubiła o
nim myśleć. Nigdy się z nim nie spotykała, nigdy się nawet do niego nie
zbliżyła, bo Daphne pilnowała jej niczym smok obronny, ale Torii lubiła o nim
myśleć. Niekiedy wyobrażała sobie, jak to by było, gdyby się z nim spotykała.
Tak jak Daph, która sypiała z nim raz na jakiś czas, ale jak cały czas jej
powtarzała, zupełnie bez zobowiązań. Astoria wcale w to nie wierzyła, bo
wiedziała, że jej starsza siostra podkochiwała się w Malfoyu. Jak zresztą połowa
dziewczyn ze szkoły. Torii też się w nim kochała, nic w tym odkrywczego. Kilka
razy posunęła się jednak dalej w swoich imaginacjach i zaplanowała małżeństwo z
nim. Pani Astoria Malfoy – to brzmiało tak wspaniale. Oboje pochodzili ze
starych rodów czystej krwi, więc nie było to niemożliwe. Widziała ich dokładnie
oczami wyobraźni – wzięliby ślub jak z bajki, ona w bieli, on w idealnej
czarnej szacie, a po cudownym miesiącu miodowym zamieszkaliby w Malfoy Manor,
urodziłby im się uroczy synek, kropka w kropkę jak Draco i byliby szczęśliwi. A
przynajmniej ona byłaby szczęśliwa. Ktoś taki jak Draco nie bywał uśmiechnięty
i szczęśliwy.
Dlaczego spotykał się z
Morgenstern? Może szuka wrażeń? Może znudziły mu się dziewczyny gotowe na każde
jego skinienie i postanowił poszukać nowych wyzwań? Uwiedzenie córki nowego
dyrektora na pewno do nich należało.
Zauważono: A.G. planuje uwolnić się od
wpływu starszej siostry i zrobić wielkie wejście na salony. Obyś się nie
potknęła o czerwony dywan, A.
5.
Idol
Theodorick Nott wręcz
nie mógł się doczekać wielkiego przyjęcia. Imprezy stulecia. Jego brat nie
wykazywał zainteresowania, ale Theo mało to obchodziło. Czekał na ten dzień od początku
wakacji. Nie mógł uwierzyć, że śmierciożerstwo pochłonęło Malfoya tak bardzo,
że przestał imprezować. To był Malfoy, jego nie można było zreformować. Trochę
trudno było przyjąć do wiadomości, że teraz chodził z Corny „na serio” i
przestał interesować się innymi dziewczynami, ale nie przeszkadzało to przecież
w imprezowaniu. Corny była może wielką cnotką, ale mimo wszystko nie była
święta. Życie Dracona Malfoya to wino, kobiety i śpiew, jak mawiał Rick. Nawet
Corny musiała się przecież do tego dostosować, prawda?
Theo zawsze wiedział,
że Draco był inny niż wszyscy. Ktoś taki nie mógłby być przeciętny. Draco
Malfoy był doskonały i na tym świecie nie istniał nikt, kto mógłby się z nim
mierzyć. Nott trochę mu zazdrościł. Malfoy miał wszystko – nazwisko, pieniądze,
urodę i pewność siebie, a teraz też super dziewczynę, której nie udało się
zdobyć nikomu innemu. Laski na niego leciały, jakby miał w sobie jakiś magnes.
Zapytany o niego, nikt nie mógł powiedzieć: „Malfoy? A jest taki jeden w
Hogwarcie, ale za bardzo nie wiem, który to.” Ludzie albo go uwielbiali, albo
nienawidzili, ale nikomu nie był obojętny. Jedni mówili: „Malfoy to dupek i
wredny Ślizgon”, inni: „Ach, Malfoy, jest doskonały w każdym calu”. Każdy go
znał, każdy o nim wiedział, każdy miał na jego temat jakąś opinię, dobrą lub
złą, ale miał. A o Theo najwyżej mogli powiedzieć: „Nott? A to tamten Ślizgon,
co kręci się wciąż w pobliżu Malfoya”. Malfoy zawsze miał wszystko, a Theo
ledwie ochłapy z tego, co zostało. Bardzo irytujący fakt.
Chciałbym być tak jak
on, pomyślał młodszy z braci Nott po raz tysięczny tego dnia wyciągając
eleganckie zaproszenie z koperty i czytając je, choć znał już na pamięć każdą
linijkę. Chciałbym być szalenie przystojny, obrzydliwie bogaty i niesamowicie
pewny siebie, tak jak Malfoy. Draco wiedział, że dziewczyny leciały na niego i
wykorzystywał to do granic możliwości. Wiedział, że miał złą opinię i że dzięki
temu mógł robić wszystko, co mu się podobało, bo i tak to nic nie zmieni. On to
wiedział i przez to był tak cholernie fascynujący.
A Theo nie dorastał mu
do pięt. Nie potrafił być taki jak on, choć wciąż tak bardzo się starał. Nie
był taki wyluzowany i obojętny na zdanie innych na swój temat, nie potrafił
traktować dziewczyn jak zabawki, nie wiedział, jak robić, żeby nauczyciele
(wyłączając McGonagall – akurat jej nic nie ruszało) przymykali oko na brak
pracy domowej. Nie był Malfoyem.
Zauważono: T.N. znów siedzi nad
zaproszeniem, zastanawiając się, jak zwrócić na siebie uwagę. Może powiesisz
sobie zdjęcie D.M. nad łóżkiem, T.?
6.
Zdumiona i zrozpaczona
Katherine Selwyn była
załamana.
Od chwili, gdy ujrzała
w Londynie Dracona Malfoya i Corny Morgenstern razem, CAŁUJĄCYCH SIĘ, nie mogła
myśleć o niczym innym. To była tragedia, jej świat legł w gruzach, życie nie
miało już sensu. Malfoy i Morgenstern? Malfoy i ta… ta… ta DZIEWICA? To w ogóle
nie trzymało się kupy. Co on w niej widział?
Kathie od zawsze
wiedziała, że była ładna. Wiedziała też, że kiedyś wyjdzie za mąż za Dracona
Malfoya i zostanie wielką damą. To było jej przeznaczenie. A teraz widziała
jego w objęciach tej niepotrafiącej dopasować butów do sukienki cnotki, CÓRKI
SNAPE’A, który był może wspaniałym nauczycielem, ale nie dbał o higienę
osobistą. Malfoy spotykał się z córką kogoś takiego. Nawet nie miała dobrego
nazwiska, nie mówiąc nic o pochodzeniu. Kathie była czystej krwi. Była ładna,
ze starego rodu, dobrze wychowana i znająca się na modzie. A on wolał tę małą…
małą… Ughr! Nie potrafiła nawet znaleźć określenia.
Była załamana. Gdyby
ktoś jej o tym powiedział, nie uwierzyłaby. No proszę was, Draco i Morgenstern?
JEJ Draco i Morgenstern? Nie ma mowy. Ale widziała to na własne oczy i musiała
uwierzyć.
— Zdechnij! — krzyknęła
do Morgenstern uśmiechającej się ze zdjęcia szóstego roku zrobionego z okazji
egzaminów.
Selwyn zmięła je i
wrzuciła do ognia płonącego w kominku. Nie mogła na nie patrzeć, nie mogła
patrzeć na tę uroczo uśmiechniętą zakonnicę od siedmiu boleści. Ha! Taka z niej
wielka Dziewica Slytherinu. Kathie założyłaby się teraz o sto galeonów, że tak
naprawdę Morgenstern od początku polowała na Malfoya. To do niej podobne. W
końcu po tym, jak dwa lata temu potraktowała biednego Casa Avery’ego można było
się po niej wszystkiego spodziewać. Takim jak ona nigdy nie można było ufać,
atakowały w najmniej spodziewanym momencie, jak wąż, z ukrycia. Wielka Święta
Dziewica. Nie bez przyczyny była Królową Węży.
Kathie zawsze trochę
(odrobinę!) zazdrościła Morgenstern. Dziewczyna była w pewien sposób ładna i
urocza. Nie znała się na modzie i wciąż chodziła ubrana na czarno, jakby zmarła
jej połowa nieistniejącej rodziny, ale była nawet ładna, a faceci na nią
lecieli. W zeszłym roku były nawet zakłady, któremu z nich uda się uwieść Corny
do końca roku, ale żaden nie dotarł nawet do drugiej bazy. Cnotka nad cnotkami,
a po sposobie, w jaki Malfoy ją dotykał Kathie łatwo odkryła, że on na pewno
zaliczył home run [1]. Malfoy zawsze miał wszystko, czego chciał.
Zauważono: K.S. widziała dużo więcej,
niż chciałaby zobaczyć i nie potrafi teraz tego zapomnieć. Przykro nam, K.,
trzeba było nie podglądać.
[1] Home run – odbicie piłki w
baseballu, po którym pałkarz zdobywa wszystkie cztery bazy i tym samym punkt
dla swojego zespołu.
7.
Wyeliminowany z gry
Caspian Avery z
wściekłością zmiął w kulę kremową kopertę i rzucił ją pod łóżko. Przykrył twarz
poduszką, po czym wycharczał w nią litanię przekleństw w kilku językach, dając
tym samym upust swojej frustracji.
Wieść, że Malfoy i
Morgenstern chodzili ze sobą, obiegła lotem błyskawicy wszystkich Ślizgonów, a
potem rozeszła się na pozostałych czarodziejów czystej lub półczystej krwi. To
był temat miesiąca, jeśli nie roku. Połowa damskiej części szkoły opłakiwała na
zawsze utraconego Malfoya, a Cas był zirytowany. Właśnie stracił niepowtarzalną
szansę na przejście do legendy. Od jakichś dwóch lat po szkole chodziły
zakłady, czy uda się komuś zdobyć wiano panny Corny Wielkiej-Dziewicy
Morgenstern. Zwycięzca dostałby tysiąc galeonów i wieczną chwałę. A zdobył to
oczywiście wielki Malfoy, który nigdy nie przegrywał.
Cas nie miał nic do
Malfoya. Choć chłopak uważał, że jest najważniejszy na świecie i żądał od
wszystkich, żeby traktowali go jak jakieś bóstwo, w gruncie rzeczy był jednak
do zniesienia. Avery’ego drażniła ta jego doskonałość – nikt nie był taki
idealny, ideały po prostu nie istniały. Tak myślał każdy, kto nie spotkał nigdy
Dracona Malfoya. Zawsze dostawał wszystko, czego chciał, a teraz zabrał jeszcze
źródło chwały i wiecznej pamięci. Cas nie był na tyle głupi, żeby wierzyć, że
ten związek polegał jedynie na trzymaniu się za rączki i patrzeniu sobie w
oczy. Malfoy przez cały szósty rok miał inną dziewczynę prawie co noc i
myślenie, że spotykał się z Morgenstern jedynie dla duchowych wrażeń było
objawem czystego kretynizmu. Corny właśnie przestała być Świętą Dziewicą Slythierinu.
Umocniła za to swoją pozycję Królowej Węży.
Jakieś dwa lata temu
Cas przez krótki czas chodził z Morgenstern. Związek ten zakończył się
burzliwie, bo podczas jednej z imprez w lochach chłopak wypił trochę za dużo i
obudziła się w nim zwierzęca strona natury. Dziewczyna dała mu w twarz, a
następnego dnia poinformowała go, że z nimi koniec. Wtedy nazwał ją cnotliwą
idiotką. Wieczorem na drzwiach wielkiej sali wisiał całkiem ładny kolaż ze
zdjęć zrobionych w ostatniego Sylwestra i przedstawiających jego w różowym
bikini jego kuzynki. Nie wiedział, jakim cudem Morgenstern zdobyła te zdjęcia,
bo do tej pory uważał, że posiadał jedyne ich kopie, schowane głęboko na dnie szuflady
w dworze Averych. Nigdy nie zadzieraj z Królową Węży.
Cas sięgnął po stojącą
na nocnym stoliku butelkę Ognistej. Może w innym życiu, pomyślał, upijając
pierwszy łyk.
Zauważono: C.A. w samotności zapija
swoją wielką porażkę. Wygląda na to, że jednak nie przejdziesz do legendy, C.
8.
Nastoletni wilkołak
Około południa obudził
go podniesiony głos matki. Blaise Zabini otworzył jedno oko i popatrzył na
drzwi swojej sypialni. Nie otworzyły się, ale matka nadal krzyczała, wyzywając
kogoś od idiotów, łamag i darmozjadów. Blaise’owi przez chwilę zrobiło się żal
nieszczęsnego skrzata, który miał pecha znaleźć się w strefie rażenia. Simone
Zabini przechodziła właśnie nerwowy okres, wciąż nie mogąc znieść strasznego
upokorzenia, jakim było porzucenie jej prawie przed ołtarzem przez
narzeczonego. Pierwsze w historii. Blaise pomyślał, że chyba nie ostatnie.
Z wciąż zamkniętymi
oczami wymacał dłonią swój zegarek leżący na nocnej szafce. Wskazywał dwunastą
dwadzieścia cztery. Chłopak odłożył go byle jak na miejsce i przewrócił się na
drugi bok. Leżąc, zastanawiał się, czy powinien już wstać. Nie miał nic do zrobienia
na dziś, urodziny Corny były dopiero jutro, a do pełni zostało jeszcze półtorej
tygodnia. Matka nadal krzyczała na skrzata.
Blaise westchnął i znów
zapadł w sen.
Zauważono: B.Z.
jak zwykle ma wszystko gdzieś. Tak trzymaj, B., jesteśmy z Tobą.
_______________
Zanim na dobre pogrążę się w jesiennej nostalgii i kampanii wrześniowej, postanowiłam dodać ten krótki tekst. Dawno nic tu nie było i aż tak głupio. Zajęłam się tysiącem spraw, a rozdział dwunasty nadal nieskończony. Obiecuję, że dodam go jeszcze we wrześniu, ale pewnie dopiero w drugiej połowie. Na razie macie krótki, lekki, nieco komediowy tekst. O Malfoyu, ale nie przez Malfoya. Tak dla odświeżenia spojrzenia na jego osobę.
A wszystkich chętnych zapraszam do zajrzenia na Kroniki Andalarskie. Powstaje tam moje nowe, całkowicie autorskie opowiadanie. Jego akcja dzieje się w "innym świecie", do którego nagle trafia nieco rozpieszczona Amerykanka "z wyższych sfer". Na razie dodałam tam jedynie prolog, ale wkrótce powinien pojawić się pierwszy rozdział. Serdecznie zapraszam.
Rozdział NIEBETOWANY! Znowu...
Całuję.
Wasza,
Fantastyczny bonus!
OdpowiedzUsuńW życiu nie czytałam czegoś bardziej oryginalnego. Masz niesamowity dar. Serio.
Życzę weny i pozdrawiam,
em.
Heh, dzięki ;)
UsuńW końcu się doczekałam!
OdpowiedzUsuńNa początek powiem, że rozbawiłaś mnie tym bonusem do łez.
Szczególnie wspomnieniami Kate.
Widać że jest zazdrosna o Corny i słusznie;)
W fajny sposob też przedstawiłaś wszystkich bohaterów nie pomijając nikogo.
I popieram Emersonn.
Naprawdę kochana masz wielki talent kreowania cudownych bohaterów.
Jestem z Ciebie bardzo dumna.
I wspaniały szablon.
Mam wrażenie, że u Ciebie żaden zbyt długo nie zagości.
pozdrawiam serdecznie.
Ten szablon na blogu jest już półtorej miesiąca i powoli rozglądam się już za czymś nowym ;)
Usuńjestem z Twoim opowiadaniem od czasów polecenia 15 rozdziału na Onecie, ale dopiero teraz zdecydowałam się napisać komentarz :) historia Malfoya jest świetna,z niecierpliwością czekam na każdy rozdział :)
OdpowiedzUsuńten bonus jest super ze względu na ironiczne komentarze w stylu moich ulubionych obserwatorek: Plotkary i A. z Pretty Little Liars :)
W tej notce chodziło mi zwłaszcza o komentarze w stylu Plotkary, bo z tego serialu właśnie zaczerpnęłam pomysł na bonus. Cieszę się, że zaciekawiło Cię na tyle, że w końcu postanowiłaś się ujawnić :)
UsuńO matko! Jak ja się uśmiałam przy tym bonusie xD. Co nie miara :D.
OdpowiedzUsuńTen Dracon nie ma łatwego życia. Wszyscy o nim myślą i mówią... No i dlatego stale musi utrzymywać poziom, a ciężko jest być idealnym.
No i te końcówki z "Gossip Girl" <3, *_*. W tym serialu jest postać Chucka Bassa i bardzo mi on czasami przypominał kogoś ze Slytherinu ;D. Powaznie!
Pozdrawiam, Lady Spark
Cóż, ma to wszystko na własne życzenie. Niektórzy lubią, jak wszyscy o nich mówią, nawet jeśli nie mówią tego na głos albo się zapierają. Draco należy właśnie do osób, które kochają być na językach.
UsuńOch, ja kocham Chucka! Chuck i Blair to najlepsza serialowa para, jaką miałam okazję oglądać na ekranie. Kochają się w tak idealny, nieprzesłodzony, a mimo to romantyczny sposób ;) I też często widziałam w Chucku pewnego Ślizgona ;p
Pozdrawiam.
Draco wyznaje ideę "nie ważne jak będą mówili, ważne żeby mówili". Cały Draco... Nic dodać nic ująć.
UsuńChuck jest genialny! To jedyna postać jaka wyszła im idealnie w tym serialu! No i Blair wiecznie zagubiona, w cieniu Sereny. Po prostu Blair i Chuck jak dla mnie mieli zbyt podobne charaktery, bo jak tu wytrzymać tydzień bez intrygi na w NY? I to jeszcze będąc Chuckiem i Blair - no nie da się! Och Chuck byłby idealnym Ślizgonem <3 *_*
Ja to kompletnie nie lubię Sereny, a już zwłaszcza w połączeniu z Nate'm. Brrr... Są okropni, oboje tacy dobrzy, delikatni i mdli. Nie to co Blair i Chuck ;) Sama Serena jest może jeszcze do zniesienia, taka żywa i naturalna mimo wszystko, ale też zbyt idealna. Blair idealna nie jest, wszystko musiała zdobyć właśnie intrygami i inteligencją, a nie uśmiechem i podlizywaniem się.
UsuńA Chuck to Chuck. Bez niego nie byłoby tego serialu. W ogóle czytałam fragmentami książki z serii "Plotkara" i muszę przyznać, że serial podoba mi się bardziej właśnie z powodu kreacji Chucka. Bo ja lubię takich wrednych i zapatrzonych w siebie przystojniaków, ale w gruncie rzeczy zakochanych po uszy w swojej wybrance ;p
I ja też! Serię "Plotkara" mam w domu, leży w szafce i zbiera kurz i... i kiedyś z pewnością zostanie przeczytana. Aktualnie nie nadszedł jeszcze jej czas. :)
UsuńNo cóż, mi książki leżały średnio, przeczytałam może dwie lub trzy, ale bez emocji. może dlatego, że Chuck jest tam całkiem inny. Obecnie zabrałam się za to za "Grę o tron" i pragę to przeczytać, bo mam w planach dobranie się do serialu, a chcę najpierw mieć wiedzę z książki. Najpierw słowo pisane, a dopiero potem obraz, jak powiedziała jedna z moich koleżanek ze studiów ;)
UsuńBardzo fajny blog znalazłam go niedawno i w niecały tydzień zapoznałam się z całą historią.Masz dar do pisania, blog jest oryginalny, lubię czytać twoje bonusy ,szczególne ten najnowszy w którym wykorzystałaś motywy z Plotkary czy pretty little liars(nawiasem mówiąc moich ulubionych seriali)Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało. Staram się wprowadzać nietypowe rzeczy, tak, żeby historia tchnęła nowością, a nie była typowym fickiem "Draco i piękna Ślizgonka oraz ich wielka miłość" ;) Bardzo dziękuję za miłe słowa.
UsuńKtoś mi może wytłumaczy, co to jest "Pretty little liars"? Nigdy tego nie widziałam na oczy, a jesteś kolejną osobą o tym wspominającą.
Również pozdrawiam.
Pretty little liars" to serial młodzieżowy. Jeżeli podobała ci się Plotkara to on też powinien ci się spodobać. :)
UsuńAha, może kiedyś się skuszę ;) Właściwie "Plotkarę" oglądałam prawie wyłącznie dla Chucka i jego związku z Blair. Ale zwłaszcza dla Chucka.
Usuń